Felieton spod czesko-polskiej granicy 3
Moje dwa pierwsze teksty pokazywały głównie różnice między aktorami na czeskiej sceny politycznej. Obecnie, chciałbym jednak skupić się tylko na przykładach współpracy polityków na krajowym podwórku oraz w polityce zagranicznej.
Na początku marca pojawił się jeden temat, który połączył przedstawicieli wszystkich partii politycznych. Tą wspólną sprawą są koleje szybkich prędkości, które mają się poruszać przynajmniej z prędkością 300 km/h. Po raz pierwszy o kolejach szybkich prędkości wspomniał w bieżącym roku premier Bohuslav Sobotka. Po spotkaniu ze Stanislawem Tillichem, premierem Saksonii stwierdził, że rozpoczęcie prac przy budowie kolei szybkich prędkości może nastąpić dopiero w 2035 roku. Saksonia to region, który może być zainteresowany rozwojem tego programu, gdyż jedna z tras brana pod uwagę to połączenie Drezna z Pragą.
Z wypowiedzią premiera Sobotki nie zgodzili się przedstawiciele wszystkich partii politycznych, które posiadają swoich przedstawicieli w Izbie Poselskiej. Posłowie specjalizujący się w transporcie, niezależnie od politycznych barw, ogłosili wspólnie, że projekt powinien rozpocząć się w 2025 roku a dziesięć lat później, pierwszy „szybki” pociąg powinien wyjechać na tory. Czemu ma służyć ta zgoda? Posłowie wspólnie chcą wpływać na każdą kolejną władzę. W ich ocenie, podejście to powinno charakteryzować kolejne rządy. Jeżeli tak nie będzie, to 2025 rok może okazać nierealnym terminem.
Warto dodać, że jest o co walczyć. Czas przejazdu pociągów może się znacząco zmniejszyć. W razie powodzenia tych planów, podróż z Ostrawy do Brna, z Brna do Pragi i z Pragi do Drezna będzie trwała tylko godzinę. Nasuwa się równocześnie smutny wniosek. Załóżmy, że cel zostanie osiągnięty. W 2035 roku w Czechach pojawią pierwsze pociągi szybkich prędkości. To jest odległy termin, który pokazuje jak Europa Środkowa, w przypadku transportu kolejowego, zostaje z tyłu za Europą Zachodnią. Niezależnie od tego, wypada się tylko cieszyć, że dla czeskich posłów jest to na tyle ważny temat, którym chcą się zajmować wspólnie i równocześnie zbliżać się do standardów obowiązujących na Zachodzie.
Na koniec, jeszcze krótko o niedawnym spotkaniu premierów Grupy Wyszehradzkiej w Warszawie. Widać, że obecnie wszyscy czterej premierzy widzą dużą wartość we wspólnych działaniach w ramach Grupy Wyszehradzkiej. Dzięki temu została podpisana Deklaracja Warszawska dotycząca innowacyjnej gospodarki i współpracy różnych podmiotów w grupie czterech państw tworzących ten sojusz. Nie wiadomo, co wyniknie z podpisania tej deklaracji. Dobrze jednak, że tworzone są podstawy do współpracy w ramach państw Europy Środkowej. Do rozwijania relacji między Czechami, Polską, Słowacją i Węgrami swoją cegiełkę dokłada także wspomniany wcześniej czeski premier, Bohuslav Sobotka. Czy po wyborach w Czechach i ewentualnej zmianie władzy ta sytuacja może się zmienić? Nie sądzę, chociaż nie można tego wykluczyć. Jedno jednak jest pewne. W tym przypadku konkretne kroki mogą być podejmowane także niezależnie od przynależności partyjnej, bowiem dla przypomnienia – premierzy Polski i Węgier wywodzą się z prawicy, a premierzy Republiki Czeskiej i Słowacji - z partii lewicowych.
Autorem felietonu jest Krzysztof Wodecki, założyciel i redaktor strony Inside Outside Team, poświęconej polityce zagranicznej samorządów. Interesuje się Europą Środkową, pochodzi z Rybnika.
Fot. vlada.cz