W Pradze demonstrowało ćwierć miliona osób
Niedziela 23 lipca w Pradze przejdzie do historii politycznej Republiki Czeskiej dzięki protestowi zorganizowanemu przez Milion chwilek dla demokracji. Udział w wydarzeniu wzięło blisko 250 tysięcy osób. Manifestacja sprzeciwu wobec polityki rządu premiera Babiša i za niezawisłością władzy sądowniczej była szóstym zgromadzeniem w stolicy Republiki i największym od początku protestów, a także od czasu powstania organizacji Milion chwilek w 2018 r. Wiele wskazuje też, że mogła to być najbardziej liczna manifestacja od 1989 r.
Trzydzieści lat po obaleniu komunizmu w Czechosłowacji, 23 lipca 2019 r. na błoniach Letnej zebrało się około 250 tys. osób i była to prawdopodobnie największa demonstracja w Pradze od 1989 r., czytamy w wielu komentarzach do tego wydarzenia. Dane o frekwencji nadal są przedmiotem ustaleń i dywagacji. Policja jeszcze przed rozpoczęciem wydarzenia zastrzegła, że nie poda informacji o liczbie uczestników, jednak tuż po 17.00 minister Jan Hamáček (ČSSD) podał, że zgromadziło się 200 tys. osób. Podczas inauguracyjnej przemowy, lider organizacji Milion chwilek dla demokracji poinformował, że na podstawie zdjęć można stwierdzić, że jest tyle osób, ile zakładano ponad dwa tygodnie temu, a więc 250 tys. Operator sieci komórkowej T-Mobile podał, że odnotował aktywność 258 tys. użytkowników. Są to mniej więcej liczby wskazujące na dwukrotność tej, która charakteryzowała ostatnią demonstrację w Pradze 4 czerwca, na Placu Wacława.
Echo arogancji władzy
Warto przypomnieć, że to właśnie na Letnej podczas aksamitnej rewolucji odbyła się kulminacyjna manifestacja przeciwko władzom komunistycznym. W 2019 r. Republika Czeska obchodzi okrągłą, 30. rocznicą tamtych wydarzeń. Protesty przeciwko reżimowi, podobnie do aktualnych, zaczęły się w centrum miasta, rozlewając się okoliczne ulice, by następnie osiągnąć apogeum frekwencji i polityczny przełom na wzgórzach Letnej.
Dziś Czesi z Pragi oraz innych części kraju, bo należy zaznaczyć, że wśród zgromadzonych na wzgórzach Letnej było mnóstwo osób z innych regionów i miast czeskich, protestowali przeciwko rządom premiera Babiša, podejrzanego o wyłudzenie dotacji dla jego prywatnej firmy, zaprzeczającego wynikom śledztwa czeskiej policji i dokonującego zmian personalnych na stanowisku ministra sprawiedliwości w momencie, kiedy powinny zostać postawione przez prokuraturę zarzuty w tej sprawie. Arogancka postawa premiera nie pozostała bez echa wśród mediów publicznych i części prywatnych, a także społeczeństwa obywatelskiego, które od początku rządów ANO, na podstawie doświadczeń z okresu jeszcze rządów Bohuslava Sobotki, kiedy Babiš był ministrem finansów, przygląda się i krytykuje działalność Andreja Babiša.
Komunikacja na pełnych obrotach
Z okazji nadzwyczajnie licznej demonstracji w Pradze, czeska kolej uruchomiła dodatkowe połączenia ze stolicą kraju. Bilety autobusowe do Pragi zostały wyprzedane. Przepełnione były środki komunikacji miejskiej w samej Pradze w okolicach leteńskich błoni. Na poł godziny przed rozpoczęciem demonstracji, ok godziny 16.00 w okolicach Letnej, pociągi metra przestały zatrzymywać się na pobliskich stajach i zabierać kolejnych pasażerów jadących w tamtym kierunku. Perony zapełniły się oczekującymi i wysiadającymi. Przez chwilę też nie działały ruchome schody. Podobny tłok panował w tramwajach. W pewnym momencie praski zarządca komunikacji zbiorowej zaapelował, by jednak nie czekać i udać się na Letną pieszo, co zresztą wiele osób uczyniło i zapewne do historii przejdą zdjęcia zapełnionych chodników wzdłuż mostu Štefánika.
Pogoda dopisała organizatorom i uczestniczącym, choć władze Pragi zapowiadały, że w razie upałów podejmą specjalne środki, by ulżyć tłumom (spryskiwanie wodą z powietrza). Okazało się, że nie było takiej potrzebny. Niemniej, dostępne były cysterny z woda pitną i zapewniono odpowiednią liczbę karetek pogotowia. Warto dodać, że nawet operator sieci komórkowej dostarczył dodatkowy nadajnik, by zgromadzeni na Letnej mogli bez problemu komunikować się z resztą miasta czy kraju.
„Nie jestem Sorosem ani jego fanem”
Na podstawie doświadczeń z ostatnich tygodni organizatorzy z Miliona chwilek dla demokracji postanowili podwyższyć poprzeczkę i sprawdzić swoje i Czechów możliwości, zwołując kolejną demonstracje w nowym miejscu i na większą skalę. Stąd też większy odstęp czasu, potrzebny na przygotowania, ale też zbiórkę pieniędzy. Strona rządowa mogła głosić, że za organizacją protestów stoi nawet sam Soros, jednak organizacja uprzedzając tego typu teorie, założyła w 2018 r. transparentny rachunek bankowy, jaki wymagany jest między innymi dla komitetów wyborczych. Każdy może sprawdzić, kto i ile pieniędzy wpłacił na rzecz Miliona chwilek. Większość darowizn przekazywana jest przez prywatne osoby i indywidualnych darczyńców. Są to też niewielkie w przeważającej części przypadków kwoty, jednak jest ich dużo. Czwartego czerwca, w dniu ostatniego praskiego protestu na Placu Wacława, kiedy ogłoszono termin niedzielnej demonstracji, na koncie stowarzyszenia było 691 580,49 koron. Na tydzień przed zgromadzeniem na Letnej było już 4 781 184,25.
Ciekawym zjawiskiem wśród donatorów Miliona chwilek było umieszczanie w tytule transakcji różnego rodzaju wypowiedzi odnoszących się czeskiej polityki, czy nawet linków. Na przykład, jedna z osób, która wpłaciła 14 czerwca 500 koron, w tytule przelewu napisała: Kto do cholery za to wszystko płaci, pani Benesova? (Kdo to safra všechno platí, paní Benešová?). Inni przelewają środki usprawiedliwiając swoją nieobecność na manifestacji, ale identyfikując się z jej celami: Na Letną niestety nie mogę, pracuję, więc choć mały datek. Trzymam kciuki, tym razem niech się to skończy (Na Letnou bohužel nemůžu - jsem v práci, tak alespoň malý příspěvek. Držím palce.... jednou to skončí). W odpowiedzi na słowa samego premiera Babiša, który bagatelizując zgromadzenia, nazywał je chodzeniem na koncerty, część Czechów przelewała swoje pieniądze jako opłatę za bilet czy wejściówkę na Letną. Z reguły jednak były to wyrazy wsparcia. Zdarzały się przypadki osób, które przelewały minimalnie dopuszczalną kwotę, a w opisie transakcji dawali wyraz wsparcia premierowi: Otworzyliście mi oczy, nigdy na niego nie głosowałem, ale następnym razem to zrobię dla Andreja (Otevřeli jste mi oči, nikdy jsem ho nevolil, ale příště to Andrejovi hodím, 13.06.2019). Ktoś napisał, że prawda i miłość zwyciężą nad kłamstwem i nienawiścią z Vaclavaka oraz że psy szczekają a karawana jedzie dalej. Był też przelew na 500 koron o tytule: Nie jestem Sorosem ani jego fanem (12.06.2019).
„To zależy od nas”
Demonstrację 23 lipca Milion chwilek zwołał pod hasłem „Je to na nas!”, co można przetłumaczyć jako "To zależy od nas!" Wśród protestujących, oprócz banerów nawołujących do dymisji (Demise) mogliśmy zobaczyć wiele innych, które dawały wyraz nastrojom i oczekiwaniom ich autorów. I tak, ktoś napisał: "Demokracja to nie tylko wybory". Inny uczestnik przyniósł tabliczkę z napisem "Czeski wybór: Babiš albo przyszłość". Było sporo flag, czeskich i unijnych. Na scenie, oprócz aktywistów z Miliona chwilek występowali ogromnie popularni czescy aktorzy i ludzie ze świata czeskiej kultury. Przemawiał Ivan Trojan i Zeněk Svěrak. Wystąpił też pisarz Jiří Padevět i aktor Martin Myšička, który odczytał słowa Petra Pitharta, antykomunistycznego działacza i byłego premiera Czechosłowacji. Czeska Telewizja podała, że wydarzenie śledziło i relacjonowało 10 zagranicznych sztabów medialnych.
Podczas demonstracji Benjamin Roll, wiceprzewodniczący Miliona chwilek zaznaczył, że organizacja zamierza pozostać inicjatywą obywatelską i działać na płaszczyźnie społeczeństwa obywatelskiego. Nie stanie się partią polityczną, ponieważ chce łączyć wszystkich, którym zależy na demokracji: Właśnie w ponadpartyjności tkwi siła tego protestu”, konkludował Roll. Organizatorzy zapowiedzieli też kolejną wielką demonstracje na 16 listopada, w przeddzień 30. rocznicy rozpoczęcia aksamitnej rewolucji, a więc tuż przed planowanymi wielkimi obchodami państwowego święta.
Warto przypomnieć postulaty, które artykułują organizatorzy i z którymi utożsamiają się demonstrujący Czesi. Żądają oni:
Gwarancji niezawisłości wymiaru sprawiedliwości wraz z dymisją Marii Benešovéj
Zwrotu przez Agrofert (holding A. Babiša) przyznanych mu dotacji państwowych
Zaprzestania czerpania dotacji przez Agrofert, korzystania z ulg podatkowych, zachęt inwestycyjnych i zamówień publicznych
Wyzbycia się przez A. Babiša prawa własności do mediów (wydawnictwo Mafra, rozgłośnia radiowa)
Dymisji Babiša
Czesi chcą głosowania w sprawie wotum nieufności
Z ostatniego badania opinii społecznej, przeprowadzonego przez instytut Median wynika, że większe zainteresowanie demonstracjami wykazuje 25 proc. Czechów, a 59 proc. nie zwraca na nie szczególnej uwagi. Wśród badanych, udział w zgromadzeniu przeciwko rządowi deklarowało 6 proc. osób. Najwięcej uczestników i dużą atencję zarejestrowano wśród studentów i osób z wyższym wykształceniem. Są to też wyborcy prawicowej opozycji lub ci, którzy głosowali na Jiriho Drahoša w ostatnich wyborach prezydenckich w 2018 r., informuje Median (6-9 czerwca 2019).
Niecałe 35 proc. osób zgadza z celami artykułowanymi podczas demonstracji przez ich organizatorów i uczestników oraz z samymi wydarzeniami. Jednej czwartej Czechów protesty nie przeszkadzają, jednak nie godzą się oni z intencjami demonstrujących. Według 22 proc. cele manifestujących swój sprzeciw wobec władzy są bezpodstawne i przeszkadza im organizowanie wydarzeń tego typu. Pozostałe 18 proc. nie ma określonego zdania na temat protestów lub nawet ich nie zauważyła.
Analogicznie do uczestnictwa, największe poparcie dla samych celów demonstracji panuje wśród osób z wyższym wykształceniem (48 proc.), między wyborcami opozycji (60 proc.). Zgromadzenia najbardziej przeszkadzają zwolennikom premiera Babiša, wyborcom ANO (53 proc.) lub wyborcom KSČM i ČSSD.
Większość badanych Czechów (56 proc.) oczekuje głosowania w sprawie wotum nieufności dla rządu Babiša. Rozwiązania obecnego kryzysu poprzez usunięcie z rządu aktualnego szefa rządu i osób pozostających w konflikcie interesów (ew. minister rolnictwa) chciałoby 37 proc. Czechów, a 33 proc. dopuszcza nawet kontynuację rządów w obecnym składzie personalnym bez zmian. Zaledwie 14 proc. chce wymiany całego rządu, a o 2 punkty proc. więcej osób nie jest nawet zorientowana w temacie lub nie ma zdania w tej sprawie. Z badań elektoratu wynika, że najwięcej niechętnych Andrejowi Babišowi na czele rządu jest wśród wyborców partii prawicowych, ODS, TOP 09, KDU i STAN (59 proc.), potem Piratów (56 proc.). Wśród zwolenników lewicy - socjaldemokracji i komunistów – 48 proc. chciałoby usunięcia założyciela ANO z funkcji szefa rządu, a 37 dopuszcza jego dalszą działalność bez zmian. Głosowanie w sprawie wotum nieufności w Izbie Poselskiej planowane jest w najbliższą środę
Republika Czeska to nie Słowacja
Przed wyborami do Parlamentu Europejskiego premier Babiš ustosunkował się negatywnie do wydarzeń, argumentując, że protesty są częścią kampanii wyborczej partii i polityków, którzy szkodzą interesom Republiki Czeskiej w Brukseli. Personalnie nawet wskazał na lidera konserwatystów z ODS, Petra Fialę. Po wyborach zaś wypowiedział się na ich temat lekceważącym tonem, określając zgromadzenia na Placu Wacława koncertami: „Jest ładna pogoda, ludzie chodzą na koncerty”. W Bratysławie podczas ostatniego szczytu NATO powiedział też, że Republika Czeska to nie Słowacja i nie będzie zmiany w rządzie w wyniku presji demonstrujących na ulicach.
Wszystkiemu winien Kalousek. Milion chwilek jak komuniści.
Protesty krytycznie ocenia też prezydent Zeman. „Uspokajam społeczeństwo tym, że rozmawiam z politykami. Nie zamierzam rozmawiać z doświadczonym studentem, który powinien skończyć swoje studia i znaleźć na rynku pracy jakieś zatrudnienie, bo organizowanie antyrządowych demonstracji zdecydowanie nie jest zawodem przyszłości”, komentował w radiu, zwracając się tym samym do lidera Miliona chwilek, Mikuláša Minářa, który studiuje na trzech kierunkach. Kolejnym winnym protestom według prezydenta Zemana jest Miroslav Kalousek z opozycyjnej TOP 09. Głowa państwa przywołuje po raz kolejny polaryzujący czeskich wyborców obraz praskiej kawiarni.
W ostatnich dniach szczególnie zaktywizował się na Twitterze rzecznik prasowy prezydenta Zemana, który o organizatorze demonstracji napisał: „Milion chwilek nienawiści” oraz „Milion chwilek dla dyktatury”. Porównał ich do komunistów z 1948 r., ktorzy nie respektowali wyników wyborów i wsłuchiwali się w głos ulicy, ostatecznie dokonując puczu.
Kontrowersyjna minister sprawiedliwości
Niedzielne zgromadzenie na Letnej zapoczątkowało dziewiąty tydzień protestów. Demonstracje przeciwko premierowi Babišovi odbywają się regularnie od czasu, kiedy policja zakończyła śledztwo w sprawie wyłudzenia dotacji przez Andreja Babiša, przekazała je prokuraturze w Pradze, rekomendując postawienie szefowi rządu zarzutów wyłudzenia dotacji i działania na szkodę finansową Unii Europejskiej. Wówczas też z funkcji ministra sprawiedliwości w rządzie mniejszościowym zrezygnował Jan Kněžínek, a zastąpiła go prawniczka Marie Benešova. Opozycja, media publiczne wraz częścią prywatnych i wyborcy partii opozycyjnych odbierają tę nominację jako atak na niezawisłość wymiaru sprawiedliwości. Benešova bowiem od lat doradza prezydentowi i nie ukrywa swojej przychylności wobec premiera, który według policji powinien stanąć przed sądem.
Milion podpisów
Organizacja Milion chwilek dla demokracji oficjalnie została założona na początku 2018 r., ale pierwsze inspiracje ku temu pojawiły się przed wyborami parlamentarnymi w 2017 r. początkowo była to grupa studentów, która rozpoczęła działalność od zbierania podpisów pod petycją przeciwko premierowi z ANO. Obrali wówczas za cel 1 milion podpisów w 100 dni. Zebrali 100 tysięcy, a do dziś 4 razy więcej. Jak mówił dla iRozhlas Benjamin Roll, studenci chcieli ożywienia społeczeństwa obywatelskiego, które byłoby bardziej zainteresowane i zmobilizowane, by wyrazić swoją opinię. Roll i Mikuláš Minář studiują teologię na Uniwersytecie Karola w Pradze.
Symboliczne miejsce
Na Letnej w 2003 r. zagrali koncert Rolling Stones, a Keith Richards pojawił się wtedy na scenie w koszulce z napisem “Fuck the KSČM”. Warto przypomnieć, że zespół wcześniej zagrał swój pierwszy koncert w Pradze w niecały rok po obaleniu komunizmu w ówczesnej Czechosłowacji. Plakaty zapowiadające występ brytyjskiej kapeli w 1990 r. opatrzone były nawet hasłem: „Czołgi wyjeżdżają, kamienie przyjeżdżają” (Tanks are rolling out, the stones are rolling in). Na Zamku Praskim przywitał muzyków sam prezydent Vaclav Havel, który oglądał występ Rolling Stones z trybuny głównej. Letna jest miejscem symbolicznym, kojarzącym się bardzo pozytywnie Czechom z obaleniem komunizmu i nastaniem demokratycznych rządów.