Syn premiera uprowadzony? Wielki przełom w sprawie Bocianiego gniazda
Andrej Babiš, premier Republiki Czeskiej i założyciel ruchu ANO 2011 (Akcja Niezadowolonych Obywateli) popularność i poparcie zdobył dzięki antyestablishmentowym hasłom oraz na fali dotychczasowych afer na szczeblach czeskiej władzy.
Po pojawieniu się jego ugrupowania na czeskiej scenie politycznej poważnie zaczęło spadać poparcie dla tradycyjnych partii, a obecny system partyjny odbiega znacząco od tego, z którym mieliśmy do czynienia przed 2010 r. Przed Andrejem Babišem rolę kreatorów rządów pełniły albo konserwatywna ODS, albo socjaldemokraci. Obie partie mają na swoim sumieniu kilka afer, co wykorzystał właśnie Andrej Babiš, postulując od czasu założenia ANO walkę z korupcją i oskarżając o nią „stare” partie. W jego narracji mogliśmy usłyszeć dosłownie, że przyszedł wykorzenić Palermo z czeskiej polityki, zastąpić ją inną i lepszą polityką. Chciał rządzić państwem jak firmą i twierdził, że nie jest politykiem, ale biznesmenem.
Jak wiemy, owoce jego zmagań z „polityczną mafią” pojawiły się już w 2013 r., kiedy ANO zdobyło pierwsze mandaty w czeskim parlamencie, a w 2014 r., po negocjacjach w sprawie utworzenia rządu, Andrej Babiš został wicepremierem i ministrem finansów w gabinecie Bohuslava Sobotki z ČSSD. Kolejne pojawiły się cztery lata później - jesienią 2017 - kiedy ANO wygrało wybory do Izby Poselskiej, a pół roku później utworzyło rząd, w którym Andrej Babiš został premierem.
Zgodnie z agendą rządową 12 listopada 2018 r. Andrej Babiš udał się po obchodach stulecia zakończenia pierwszej wojny światowej z Paryża do Palermo, by uczestniczyć w konferencji na temat Libii. Tego samego wieczoru, kiedy wylądował na Sycylii, co też osobiście obwieścił w mediach społecznościowych, portal Seznam.cz opublikował reportaż ze śledztwa, jakie przeprowadzili dziennikarze w sprawie zaginięcia jego starszego syna, także Andreja Babiša. Z trwającego ponad pół godziny materiału możemy dowiedzieć się, że syn premiera z pierwszego małżeństwa przebywa obecnie w Szwajcarii i leczy się psychiatrycznie także po tym, jak pod opieką męża poprzedniej lekarki, Petra Protopopovova, wyjechał na Krym. Przed podróżą Dita Protopopova wydała zaświadczenie o złym stanie zdrowia młodego Babiša, co miało mu pozwolić uniknąć zeznawania w śledztwie dotyczącym finansowania Bocianiego gniazda, ośrodka rekreacyjno-wypoczynkowego i centrum konferencyjnego. Młody Babiš nie wiedział, że lekarka i zarazem znajoma ojca zaświadczyła o niezdolności do zeznawania w śledztwie. Usłyszał jedynie, że ma wybór: albo trafi do szpitala psychiatrycznego, albo pojedzie na wakacje. Trzydziestopięcioletni syn premiera przyznał, że wybrał wyjazd za granicę. Młody Babiš powiedział też, że Protopopov i ojciec (tj. premier Babiš) zrobią wszystko, by zamknąć syna. Właśnie po tych słowach, usłyszanych od znajomego ojca, napisał mail do policji. Z rozmowy wynikało też, że młody Babiš przed laty żartował z policji, przez co trafił do szpitala, gdzie poznał małżeństwo Protopopovów, które się nim zaopiekowało.
Premier Babiš podejrzewany jest o wyłudzenie unijnych dotacji na rozbudowę Bocianiego gniazda. W 2007 r. zostało ono wydzielone z holdingu Agrofert i jako spółka akcyjna formalnie trafiło w ręce akcjonariuszy: dorosłych dzieci - w tym wspomnianego A. Babiša - i szwagra. Dzięki temu stało się możliwe pozyskanie środków unijnych. Jako właściciel koncernu Agrofert, Andrej Babiš nie miał prawa ubiegać się o te fundusze, ponieważ były one przeznaczone dla małych i średnich przedsiębiorstw. Po otrzymaniu 50 milionów koron dotacji, Bocianie gniazdo w ciągu kilku kolejnych lat powróciło do rąk Andreja Babiša starszego.
Dziennikarze natrafili na trop młodego Andreja Babiša na podstawie maila do policji, w którym napisał on, że został porwany. Postanowili oni sprawdzić, gdzie obecnie przebywa syn premiera. Ślad prowadził do Szwajcarii, gdzie Babiš przebywał powrocie z Ukrainy. Tam też udali się dziennikarze.
Z rozmowy z młodym Babišem wynika że, podpisał dokumenty dotyczące Bocianiego gniazda, ale nie wiedział wówczas dokładnie jakiego rodzaju były to papiery. Nie chciał do tego wracać. Mówił, że technicznie miał związek z ośrodkiem. Rozmowa odbyła się "w drzwiach" szwajcarskiego mieszkania, dziennikarze nie zostali wpuszczeni do domu Babiša i jego matki, pierwszej żony czeskiego premiera. Na początku nawet oboje odmawiali jakiejkolwiek kontynuacji mówiąc, że nie chcą zaszkodzić Andrejowi Babišowi starszemu. Byli zaskoczeni, że dotarli do nich dziennikarze z Pragi i choć nie byli zdecydowani i pewni siebie, to jednak zaczęli odpowiadać na pytania.
Syn premiera przyznał, że nadal boi się człowieka, który pracował dla ojca i zabrał go na Krym. Petr Protopopov, z pochodzenia Rosjanin, według Babiša to „bardzo prorosyjski”i „prymitywny człowiek”.
Dita Protopovova kandydowała do rady jednej z dzielnic Pragi z pierwszego miejsca na liście ANO w tegorocznych wyborach samorządowych. Udało jej się uzyskać mandat, jednak po ujawnieniu reportażu ogłosiła rezygnację ze stanowiska. Małżeństwo Protopovovów jeszcze w materiale portalu Seznam.cz odmówiło wypowiedzi w sprawie choroby i wyjazdu syna premiera.
Młody Andrej Babiš był pilotem i do czasu wybuchu afery Bocianiego gniazda nie był osobą powszechnie znaną w Czechach. Spółka, której własnością jest Bocianie gniazdo, zwróciła dotację do Regionalnego Programu Operacyjnego Środkowe Czechy, który zajmuje się dystrybujcą środków unijnych w regionie.
Koncern Agrofert zarządzany jest obecnie przez fundusz powierniczy. Czeskie prawo ogranicza firmom będącym własnością członków rządu możliwości ubiegania się o zamówienia publiczne i dotacje rządowe, by minimalizować ryzyko konfliktu interesów. Ta sama ustawa zakazuje również członkom rządu prowadzić działalność w branży medialnej. Do koncernu Agrofert należy grupa medialna Mafra, która wydaje dzienniki Mlada Frontach Dnes i Lidove Noviny, bardzo popularne w Czechach.
Premier Babiš wypowiedział się w tej sprawie jak na Facebooku. Wyjaśnił, że jego dzieci z pierwszego małżeństwa mają problemy ze zdrowiem: "Mój syn jest chory psychicznie. Bierze leki, musi być pod nadzorem lekarza i mieszka z matką w Szwajcarii. Moja córka cierpi na chorobę dwubiegunową. Nikt nie porwał mojego syna, wyjechał z Republiki Czeskiej dobrowolnie. Sprawę badała policja i doszła do wniosku, że uprowadzenia nigdy nie było. Nie życzę sobie manipulacji i oburzającego wpływu dziennikarzy na organy postępowania w śledztwie. Przykro mi, że urządza się polowanie na moją rodzinę, którą swoim wejściem do polityki na to naraziłem”.
zdjęcie: FB Andrej Babiš