Felieton spod czesko-polskiej granicy 11
Moment w którym pisze ten tekst jest ważny dla czeskiej polityki z kilku powodów. Rząd Bohuslava Sobotki podał się do dymisji. Andrej Babiš zapowiedział z kolei, że jego władza zostanie powołana 13 grudnia. W listopadzie odbyła się też pierwsza telewizyjna debata prezydencka.
Z końcem listopada zakończyła się władza tworzona przez ČSSD, ANO i KDU-ČSL. Były już premier, Bohuslav Sobotka, podsumował minione cztery lata. Docenił fakt, że był to jeden z niewielu czeskich rządów, który pracował przez pełną kadencję pomimo budowania współpracy w gronie trzech koalicyjnych stron. Określił minione cztery lata jako dobry czas dla Państwa. Podkreślił przede wszystkim wzrost gospodarczy, najniższe bezrobocie w Europie a także najmniejsze w Europie zagrożenie ubóstwem. Dla Bohuslava Sobotki, koniec tego rządu jest trochę jak upadek z wysokiego konia. Z funkcji premiera przechodzi na pozycje posła w niewielkim klubie poselskim i słabnącej partii.
Można powiedzieć, że role, przynajmniej na chwilę, się odwróciły. Na wiosnę Sobotka był głównym rozgrywającym czeskiej polityki. Wtedy podejmował decyzję o odwołaniu Andreja Babiša z funkcji ministra finansów. Dzisiaj on odchodzi w cień, nawet jeżeli pozostaje w głównym nurcie polityki, a przewodniczący ANO staje się jej głównym aktorem. Wiadomo już, kiedy ma powstać nowy rząd. Ze względu na dwudniowe spotkanie Rady Europejskiej w dniach 14 i 15 grudnia, Andrej Babiš zostanie powołany na stanowisko premiera 13 grudnia. Rząd będzie mniejszościowy. Co z tego wyniknie? Sam Babiš nie jest w stanie tego teraz przewidzieć. Jak zapowiedział podczas konferencji prasowej, będzie prosił pozostałe kluby parlamentarne o tolerancję dla swojego gabinetu. Przyznał też na jakim koalicjancie najbardziej mu zależało. Pomimo twardej postawy ze strony Petra Fiali, przyszły premier starał się najbardziej przekonać do współpracy ODS.
Wygląda na to, że sytuacja jest niepewna a może stać się o tyle ciekawa jeżeli Babiš nie otrzyma wotum zaufania w Izbie Poselskiej, a w styczniu zmieni się prezydent. Ciężko powiedzieć, na ile ten scenariusz jest możliwy. Na pewno nie jest wykluczony.
Miloš Zeman, tak jak zapowiedział, nie zamierza uczestniczyć w debatach prezydenckich. Pierwsza telewizyjna debata zorganizowana przez DVTV odbyła się bez jego udziału. Pojawili się wszyscy pozostali kandydaci łącznie z Mirkiem Topolánkiem, który obok Jiřího Drahoša wyrasta na głównego kontrkandydata aktualnego prezydenta. Co więcej, Topolánek w czasie debaty zaapelował, żeby nie przyjmować jako pewnik Miloša Zemana w drugiej turze prezydenckich wyborów. Ta debata pokazała jednak, że potencjalne zwycięstwo w wyborach kogoś z dwójki Drahoš-Topolánek na pewno namiesza na czeskiej scenie politycznej. Z pewnością byliby to (dużo) bardziej wymagający partnerzy dla Andreja Babiša.
Na koniec jedna ciekawostka, którą można było usłyszeć w czasie debaty. Kandydaci zostali zapytani o znajomość języków. Dwóch z nich wspomniało język polski. Topolánek powiedział, że go rozumie, natomiast pochodzący ze Śląska Cieszyńskiego Drahoš powiedział, że posługuje się językiem polskim a konkretnie mówi „po naszemu” czyli po śląsku. Dla mnie, jako mieszkańca Rybnika, z pewnością była to ciekawa informacja.
Autorem felietonu jest Krzysztof Wodecki, założyciel i redaktor strony Inside Outside Team, poświęconej polityce zagranicznej samorządów. Interesuje się Europą Środkową, pochodzi z Rybnika